Po zimie, ale jeszcze przed wiosną,
Trochę głupieję, ale nie bardziej niż zwykle.
Znowu nudzę się w kinie, komentuję
Przynajmniej DWA razy, NA JEDEN gdy zamilknę.
Twoją winą szmery w sercu, mętlik w głowie.
Wiem o sobie, że za często myślę o Tobie,
A często jak myślę, to Ty jesteś u góry.
Tak gubię się w Tobie i z Tobą w mieście.
Zamykam swoje oczy i myślę o twoich
Oczach, że ich kontury to jakby ktoś mierzył…
od ekierki,
Nie znaczą przy nich nic tytuły,
żadne matury, a tym bardziej magisterki.
(Bo jest przyjemnie…)
Na koniec wybuchają fajerwerki, kiedy
budzi mnie przeszywający ból kręgosłupa,
Chwilę czuję się taki cienki i żałosny,
Lecz na nasze szczęście już jest dawno po zimie,
Jest chyba gdzieś między nami początek wiosny.